Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin jest uzdolnionym człowiekiem, a mówili że nic z niego nie będzie

Monika Pawłowska
Prognozy lekarskie były pesymistyczne. Marcin miał m.in. nie chodzić. A on nie tylko chodzi, ale także pływa i biega. Na dodatek robi to medalowo, o czym świadczą złote, srebrne i brązowe krążki
Prognozy lekarskie były pesymistyczne. Marcin miał m.in. nie chodzić. A on nie tylko chodzi, ale także pływa i biega. Na dodatek robi to medalowo, o czym świadczą złote, srebrne i brązowe krążki Monika Pawłowska
Różyczka, którą przeszła mama Marcina będąc w ciąży, spowodowała poważne wady jej dziecka. Obecnie 20-letni chłopak, mimo wad fizycznych i psychicznych, ma wiele artystycznych talentów.

Kiedy Maria Joneczko była w drugiej ciąży, już wiedziała, że jej dziecko urodzi się niepełnosprawne. Mimo przeciwności losu razem z mężem Stefanem postanowili zawalczyć o życie i zdrowie Marcinka.

Dziś chłopak ma 20 lat i jak sam mówi, jest szczęśliwy. Jego historia pokazuje, że jeśli czegoś bardzo się chce i wytrwale dąży do celu, to można to osiągnąć.

Radość przez łzy
- Kiedyś dużo rozmyślałam i pytałam, dlaczego ja? Tak o siebie dbałam, nie piłam, nie paliłam, a urodziłam chore dziecko - zwierza się Maria Joneczko, mama Marcina. - Potem dziękowałam Bogu, że to tylko zespół wad mnogich, bo ze zdrowiem Marcina mogło być dużo gorzej, jak z innymi dziećmi „poróżyczkowymi” - dodaje.

Marcin urodził się z wadą serca, z zaćmą na obu oczach, obustronną przepukliną pachwinową. Ma stwierdzone upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym i zachowania autystyczne.

- W pierwszym roku życia syn przeszedł trzy operacje: serca, oczu i przepukliny - wspomina pani Maria. - Potem były cztery kolejne. Miesiące i lata szukania najlepszych lekarzy i rehabilitantów, którzy mogliby pomóc naszemu dziecku i nam przy okazji - dodaje.

Niczym horror jawią się jej pierwsze lata życia Marcina.
- Czasami byłam tak posiniaczona i podrapana, że ktoś mógł pomyśleć, że mąż mnie bije. A to Marcin gryzł, drapał bo np. nie chciał wyjść z auta, albo wejść do gabinetu - dodaje kobieta. Do tego wszystkiego dziecko ciągle wrzeszczało, było złe i rozdrażnione. Rodzice momentami byli bezsilni, ale nie ustawali w poszukiwaniu właściwej diagnozy i recepty na poskromienie choroby.

- Wreszcie trafiliśmy do psycholog w Bielsku-Białej - mówi pani Maria. - Potrafiła tak zająć Marcina zabawą przez dwie godziny, że ten nie protestował. Robiła notatki, porozmawiała z nami, a po kilku dniach dostaliśmy list z zaleceniami co robić. Ciężko było, bo te wskazówki zmieniały całkiem nasze przyzwyczajenia i myślenie, ale daliśmy radę - dodaje.

Codzienna ciężka praca
Rodzice i rehabilitanci wzięli się do pracy. Dzień w dzień, 365 dni w roku. Lekarze zalecili kontakt z rówieśnikami, ale w Kętach nie było przedszkola integracyjnego. Ówczesne władze Kęt nie widziały problemu niepełnosprawnych dzieci.
- Życie mnie zahartowało i nie odpuściłam - wyznaje pani Maria.

- Co wtorek jako petent zjawiałam się u burmistrza z tą samą prośbą: uruchomienia w gminie oddziału integracyjnego w jakimś przedszkolu. Ale odpowiedź zawsze była taka sama: nie ma takiej potrzeby - dodaje. Ale kiedy inni rodzice niepełnosprawnych dzieci zasypali burmistrza wnioskami, zlitowano się nad nimi i dzieci przyjęto do „siódemki”.

To jednak nie był dobry pomysł i Joneczkowie zdecydowali się posłać 5-letniego Michała do przedszkola z oddziałem integracyjnym w Andrychowie. Michał miał na miejscu rehabilitację, pomoc logopedy i psychologa.

- Największy plus prócz rehabilitacji na miejscu był taki, że Michał nauczył się jeść, bo do tej pory nie gryzł nawet - wspomina pani Maria.

Na edukacji przedszkolnej nie skończyło się. Marcin poszedł do szkoły w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Oświęcimiu. Pewnie tam skończyłby gimnazjum, gdyby nie szczęśliwy traf.

- Byliśmy na weekendowych warsztatach w Zawoi, które jak się potem okazało, prowadzili nauczyciele ze Szkoły Muzycznej I Stopnia przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie - mówi pani Maria. - Panie chwaliły Marcina i zaproponowały przenosiny - dodaje.

Rodzice niemal z dnia na dzień podjęli decyzję, której nie żałowali ani przez chwilę.

Ukryty talent
W krakowskiej szkole Marcin rozwinął skrzydła. Okazało się, że ma słuch absolutny. Posiada wspaniały dar improwizacji wokalnej i instrumentalnej. Gra na organach i fortepianie, jest chórzystą i wokalistą. Po kilku dniach był to już inny chłopak. Pełen pasji.

- Kocham śpiewać, kocham grać. Muzyka, to całe moje życie - wyznaje Marcin Joneczko. Jest laureatem wielu muzycznych i wokalnych konkursów. Odnosi również sukcesy plastyczne i sportowe, a świadectwa zawsze ma z czerwonym paskiem. Jego wielką pasją są również... autobusy i ich rozkłady jazdy. Ma niesamowitą pamięć do liczb.

- Gdybym miał doradzać w zakupie autobusów, to stawiam na solarisa urbino - tłumaczy Marcin.

- Dobre są hybrydy, bo to jest połączenie silnika spalinowego i elektrycznego - dodaje „sawant”. Tak określa się osoby upośledzone umysłowo o nieprzeciętnych zdolnościach. Marcin taki jest.

ZOBACZ TAKŻE >>> Rocznica ŚDM. Młodzi znów zjechali do Brzegów

Rocznica Światowych Dni Młodzieży na Campusie Misericordiae w Brzegach

Rocznica ŚDM. Młodzi znów zjechali do Brzegów [ZDJĘCIA]

MIJA ROK OD ŚWIATOWYCH DNI MŁODZIEŻY 2016 W KRAKOWIE. KONIECZNIE SPRAWDŹ:

">

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 14

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcin jest uzdolnionym człowiekiem, a mówili że nic z niego nie będzie - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski