Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze nie garną się do pracy w nocy

Dorota Stec-Fus
W SOR w pierwszej kolejności obsługiwani są ciężko chorzy pacjenci. Pozostali godzinami czekają na przyjęcie
W SOR w pierwszej kolejności obsługiwani są ciężko chorzy pacjenci. Pozostali godzinami czekają na przyjęcie Public Domain Pictures
Zdrowie. Szpital Uniwersytecki w Krakowie nie będzie tworzył nocnej i świątecznej opieki. Tymczasem w tutejszym SOR kolejki są największe.

Sobotni wieczór, w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Szpitala im. Gabriela Narutowicza coraz tłoczniej. Blady jak ściana starszy mężczyzna zastanawia się, jak długo przyjdzie mu czekać do przyjęcia na oddział. - Poprzednio trwało to 10 godzin - wspomina. - Siedzę tu od godz. 14 i wciąż nie wiem, kiedy zostanę zdiagnozowana - dołącza do rozmowy owinięta w koc młoda kobieta z wysoką gorączką. Ponieważ nie wymaga ona natychmiastowej interwencji, a przyjeżdżają wciąż pacjenci w cięższym stanie, kobieta ciągle „spada” na koniec kolejki.

Od 1 października obrazki takie, powszechne dziś w polskich lecznicach, mają zniknąć. Przewiduje to tzw. ustawa o sieci, której jednym z filarów jest obowiązkowe utworzenie przy szpitalach gabinetów nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej (NiŚOZ). Równocześnie zniknie ona z przychodni POZ, z wyjątkiem miejsc nadmiernie oddalonych od szpitala. - Dzięki temu pacjenci z grypą, niepotrzebujący szpitalnej interwencji, a stanowiący dziś nierzadko większość pacjentów SOR-ów i blokujący miejsca osobom wymagającym natychmiastowej pomocy, będą odsyłani do znajdującej się na terenie szpitala NiŚOZ. Usprawni to pracę szpitala i obniży koszty jego funkcjonowania - komentuje Rafał Janiszewski, ekspert do spraw szpitalnictwa. Choć chwali pomysł resortu zdrowia, to równocześnie obawia się, że w wielu przypadkach będzie on trudny do zrealizowania. - Dotkliwie brakuje lekarzy pierwszego kontaktu i może się okazać, że nie będzie chętnych do pracy w NiŚOZ w trudnych warunkach szpitalnych, gdzie pacjentów będzie znacznie więcej niż podczas nocno-weekendowych dyżurów w przychodniach. Na dodatek za tę większą liczbę porad NFZ więcej nie zapłaci - zauważa ekspert.

Obawy te potwierdza nasza sonda. Np. w szpitalu w Miechowie - który na uruchomienie u siebie NiŚOZ zdecydował się już kilka lat temu - nowe zasady mogą sprawić, że kolejka na SOR będzie... jeszcze większa! - Od października ulega bowiem likwidacji NiŚOZ w przychodniach w Wolbromiu i Słomnikach. Oznacza to, że ich pacjenci będą przyjeżdżać do szpitala i w przypadku długiej kolejki u lekarza pierwszego kontaktu zostaną odesłani na SOR - argumentuje kierujący placówką Mirosław Drożdż. Na dodatek liczba mieszkańców powiatu spadła poniżej 50 tys. mieszkańców i - zgodnie z algorytmem NFZ - na nocną i świąteczną opiekę trafi mniej niż dotąd pieniędzy. Nie będzie zatem funduszy na opłacenie dyżurującego tu obecnie pediatry.

Od 1 października w struktury lecznic, które wejdą do tzw. sieci szpitali - czyli, tych które mają zapewnione finansowanie ze strony państwa - zostanie włączona nocna i świąteczna opieka zdrowotna (NiŚOZ). Manewr ten ma sprawić, że horrendalnie dziś przeciążone SOR-y będą do nich odsyłać pacjentów lżej chorych, niewymagających szpitalnej interwencji.

Ale z obowiązku tworzenia NiŚOZ zostały wyłączone placówki podległe poszczególnym resortom, czyli w Krakowie m.in. Szpital Uniwersytecki(SU); jego organem tworzącym jest resort zdrowia. - Ustawodawca wyszedł z założenia, że na SOR placówek wykonujących najbardziej specjalistyczne i najdroższe procedury trafiają tylko pacjenci w ciężkim stanie, zatem NiŚOZ nie jest tam potrzebna - argumentuje Rafał Janiszewski, ekspert do spraw szpitalnictwa.

Sprawdziliśmy i okazuje się, że tak niestety nie jest. W sobotni wieczór w uniwersyteckim Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof przy ul. Kopernika (CUMRiK) na pomoc czekało wielu pacjentów, którzy mogą być zaopatrzeni w „zwykłym” szpitalu, a nawet przez lekarza pierwszego kontaktu. - Podczas meczu kolega złamał rękę - opowiadał czekający w holu już 2,5 godziny młody mężczyzna w koszulce jednego z klubów sportowych. Kobieta w średnim wieku przyszła do... zdjęcia szwów, bo zapomniała o tym w godzinach pracy chirurga osiedlowej przychodni.

- My przywozimy tutaj tych pacjentów, którzy wymagają wysokospecjalistycznej pomocy. Ale osoby, które mogą same dotrzeć do lekarza, często wybierają CUMRiK choćby tylko dlatego, że jest w centrum Krakowa - mówi ratownik medyczny, który właśnie „przekazał” personelowi szpitala półprzytomnego mężczyznę na noszach. Nasz rozmówca nie wątpi, że wyłączenie jednostek klinicznych z obowiązku tworzenia NiŚOZ to błąd, który sprawi, że w SOR-ach przy wysokospecjalistycznych szpitalach nic się nie zmieni.

Równocześnie jednak inne szpitale, na które konieczność tę nakłada ustawa, mają olbrzymi problem ze znalezieniem chętnych do pracy medyków. Zdaniem dr. Jerzego Radziszowskiego z Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego deficyt lekarzy pierwszego kontaktu jest tak duży, że niektóre jednostki, przede wszystkim te w mniejszych miastach, zamiast utworzyć NiŚOZ, skonstruują jedynie jego kiepską protezę, która - poza wypełnieniem ustawowego obowiązku - sytuacji pacjenta nie poprawi.

-Teraz nocne i weekendowe dyżury pełnią ci lekarze, którzy pracują w POZ do godz. 18 i po prostu przedłużają swoją pracę. Do NiŚOZ w szpitalu najzwyczajniej w świecie nie będą w stanie dojechać na 18. Poza tym, kto ich zmusi do znacznie cięższej pracy za te same pieniądze? - pyta retorycznie Radziszowski.

Nie wiadomo też, jak zostanie rozwiązany problem nocnych wyjazdów do domów pacjentów, które - w szpitalnej rzeczywistości - wydają się prawie niemożliwe do wykonania.

Uwagi do ministerialnego pomysłu i propozycje zmian przedstawiła m.in. Naczelna Rada Lekarska. W obszernym stanowisku podkreśla, iż nie ma precyzyjnych wymogów co do liczby lekarzy i pielęgniarek w NiŚOZ. A to może uniemożliwić osiągnięcie zakładanego przez resort rezultatu czyli skrócenia kolejek.

Ale są też pocieszające wiadomości. W szpitalu w Zakopanem NiŚOZ - jako jedyna (!) w powiecie - funkcjonuje od 6 lat. - Przejęliśmy to zadanie na prośbę wójtów i burmistrzów. Na początku nie było łatwo, ale teraz, jak sądzę, wszyscy są zadowoleni z takiego rozwiązania - mówi dyr. Regina Tokarz. Na przykład w 2016 roku tutejszy SOR obsłużył 22 tys. pacjentów, NiŚOZ ok. 11 tys. W ocenie dyrektorki z czasem również inne szpitale w regionie uporają się z tym problemem.

WIDEO: Dlaczego kupujemy tyle leków bez recepty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski