Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karuzela kadrowa szkodzi gospodarce. Walka frakcji w PiS wpływa na wyniki państwowych spółek

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Fot. Andrzej Wiktor
Kontrowersje. Każdy działacz, który chce się sprawdzić w biznesie, poznaje firmę od zera. To trwa i kosztuje. Inwestycje w państwowych spółkach zmalały aż o 36 proc.

Firmy kontrolowane przez państwo są dużo gorzej zarządzane niż prywatne, mają wyższe koszty i niższe zyski (co trzecia notuje straty), przez co trudno im się zmagać z zagraniczną konkurencją, a przeciętny Polak musi więcej płacić za towary i usługi. Takie wnioski płyną z przeglądu przedsiębiorstw przeprowadzonego w likwidowanym resorcie skarbu.

Przez ostatni rok PiS-owi nie udało się poprawić sytuacji, w wielu spółkach wyniki są gorsze niż wcześniej, np. tarnowska grupa Azoty zanotowała spadek przychodów i zysków, a wartość jej akcji zmalała o ponad jedną trzecią. Władze tłumaczą to „trudnymi warunkami rynkowymi”. Autorzy „przeglądu” obwiniają menedżerów preferowanych przez (odwołanego we wrześniu) ministra skarbu Dawida Jackiewicza. W firmy uderza też „konieczność realizacji celów politycznych i społecznych”. Np. spółki energetyczne wydały miliardy na ratowanie kopalń, a PZU zapłaci słono za „repolonizację” Pekao SA. Najsilniej na wyniki spółek wpływa jednak karuzela kadrowa. Azoty mają trzeciego prezesa w ciągu 10 miesięcy.

- Firmy prywatne tworzą strategię na lata, bo ich władze są stabilne. Spółki z udziałem państwa to żerowisko polityków: zarządy zmieniają się co wybory, a nowi prezesi chcą realizować nowe pomysły. To zaburza funkcjonowanie - tłumaczy dr Joanna Szalacha-Jarmużek, ekspert Klubu Jagiellońskiego ds. patriotyzmu ekonomicznego.

Z badań przeprowadzonych przez nią w zarządach i radach nadzorczych wynika, że sposób myślenia menedżerów w spółkach prywatnych i państwowych mocno się różni. - W państwowych słychać jedno słowo: synekura. Jest tendencja do obsadzania zarządów „za zasługi”, co niekoniecznie oznacza znajomość branży czy umiejętność zarządzania - mówi ekspert.

Każdy „Staszek, który chce się sprawdzić w biznesie” (jak mawiał minister Wiesław Kaczmarek z SLD), musi poznać firmę i branżę od zera. A to trwa - i kosztuje. W ciągu trzech kwartałów 2016 r. inwestycje spółek skarbu państwa zmalały aż o… 36 proc. - Nowi ludzie boją się lub nie potrafią podejmować decyzji - komentuje dr Andrzej Rzońca, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Dodaje, że jest to sprzeczne z Planem Morawieckiego, który zakłada olbrzymi wzrost inwestycji - w przeciwnym razie Polska nigdy nie dogoni krajów rozwiniętych.

Dr Małgorzata Starczewska--Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan, zwraca uwagę, że w firmach prywatnych spadek inwestycji był aż cztery razy mniejszy. - Za załamanie inwestycji i związane z nim spowolnienie rozwoju Polski odpowiadają zatem głównie przedsiębiorstwa kontrolowane przez rząd - kwituje.

Jej zdaniem w przyszłości nie musi być lepiej, bo 31 marca, po likwidacji resortu skarbu, 432 spółki z udziałem państwa trafią do 9 różnych ministerstw. A te dopiero uczą się zarządzania.

Wczoraj stanowisko straciła szefowa Giełdy Papierów Wartościowych Małgorzata Zaleska. Zastąpił ją Rafał Antczak. Tym samym GPW ma trzeciego prezesa w ciągu roku. Podobnie jak potężne koncerny: KGHM, Tauron, Azoty i Lotos.

Joanna Szalacha-Jarmużek, ekspert Klubu Jagiellońskiego, mówi, że spółki skarbu państwa są od lat dawcą synekur. - To zjawisko charakterystyczne dla krajów postkomunistycznych. W państwach rozwiniętych normą jest przechodzenie wybitnych menedżerów lub właścicieli firm z biznesu do wielkiej polityki i z powrotem. W Polsce jest bardzo mało dużych firm prywatnych, więc jak przysłowiowy „Staszek chce się sprawdzić w biznesie”, to jest to biznes państwowy - opisuje ekspert. Dodaje, że rośnie w ten sposób ryzyko, że do kontrolowanych przez rząd spółek trafią ludzie niekompetentni i że z przyczyn niemerytorycznych stanowiska tracić będą dobrzy menedżerowie.

Dziewięciu nadzorców

Jej zdaniem tak właśnie stało się w Azotach, gdzie odwołany został Mariusz Bober. Po 10 miesiącach Tarnów musieli też opuścić ludzie prezesa. Rząd tłumaczy zmianę „koniecznością wzmocnienia nadzoru”.

- Tak naprawdę chodzi o to, że Bober, jak Robert Pietryszyn z Lotosu, kojarzony był z odwołanym ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem, znienawidzonym przez inne ośrodki formalnej i nieformalnej władzy, zwłaszcza tzw. zakon PC, który czuje potrzebę obsadzania stanowisk - mówi nam działacz małopolskiego PiS.

Przypomina, że latem Jackiewicz popadł w niełaskę Jarosława Kaczyńskiego. Wcześniej zdołał zbudować spore imperium, sadzając swych ludzi na wielu stołkach. Stołki te są dzisiaj gorące. Toczy się o nie zażarta walka między frakcjami w PiS oraz koalicjantami od Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Po klęsce Jackiewicza prezes Bober uchwycił się właśnie Ziobry, ale silniejszy okazał się Joachim Brudziński, kadrowiec „zakonu PC”. Prezesem Azotów został kojarzony z nim Wojciech Wardacki. Na długo?

Pytanie jest zasadne, bo skutkująca kadrową karuzelą wojna weszła właśnie w nową fazę. Zgodnie z wydanym wczoraj rozporządzeniem wraz z likwidacją resortu skarbu (31 marca) 432 spółki z udziałem państwa trafią pod skrzydła aż dziewięciu resortów.

Najwięcej kluczowych spółek (21) przejmie resort energii kierowany przez Krzysztofa Tchórzewskiego. Chodzi m.in. o potężne koncerny energetyczne (Enea, Energa, Tauron, PGE), węglowe (PGG, JSW, KHW, PAK) i naftowe (Orlen, Lotos) oraz KGHM i PGNiG. Pod skrzydła Tchórzewskiego trafi też Kopalnia Soli w Wieliczce.

Nieco mniejszym imperium pokieruje Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów. Obok Grupy Azoty, PZU i PKO BP znajdzie się w nim m.in. Agencja Rozwoju Przemysłu i Polski Fundusz Rozwoju, Cefarm i Polfa, Giełda Papierów Wartościowych, H. Cegielski-Poznań, PLL LOT oraz Totalizator Sportowy.

Dwa ośrodki

- Mamy dwa ostro konkurujące ze sobą ośrodki władzy gospodarczej. Każdy chce mieć w spółkach swoich ludzi - twierdzi małopolski działacz PiS.

Morawiecki nie ma zaplecza politycznego, a swą pozycję zawdzięcza zaufaniu Jarosława Kaczyńskiego. Tchórzewski uchodzi za człowieka „zakonu PC”, który Morawieckiemu nie wierzy i ponoć marzy o zamianie jego faworytów w spółkach skarbu państwa na swoich.

Wszyscy liczą przy tym, że synekur do podziału jeszcze przybędzie, bo rząd chce kontynuować „repolonizację”, czyli - faktycznie - (re)nacjonalizację kolejnych firm.

Tymczasem z oficjalnych rządowych raportów o sytuacji w spółkach skarbu państwa wynika, że najlepiej mają się te, które… zostały sprywatyzowane, a zaraz potem - te, w których udział państwa jest najmniejszy, więc politycy nie mają wpływu na zarządzanie i obsadę stanowisk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski