Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedni wstali z kanapy, inni kupili wygodne buty, by stawić czoła wyzwaniom

Marzena Rogozik, Kornelia Plizga, Adrian Hulbój, ŁK
Marzena Paniak (po prawej) z uczestnikami Światowych Dni Młodzieży w Brzegach
Marzena Paniak (po prawej) z uczestnikami Światowych Dni Młodzieży w Brzegach Fot. archiwum prywatne
Rocznica Światowych Dni Młodzieży. Na ulicach nie ma już kolorowych flag, nie słychać śpiewów w różnych językach, a dokładnie rok temu krakowskie ulice tętniły przecież życiem. Mimo że wróciła codzienność, w sercach wolontariuszy, pielgrzymów i goszczących ich krakowian radosne świętowanie wciąż trwa. Niektórzy wrócili pod Wawel, by jeszcze raz poczuć atmosferę jedności, inni z sentymentem przeglądają zdjęcia z pielgrzymami i wymieniają się elektronicznymi listami. Są i tacy, których zapał po wizycie papieża nie opadł ani na moment - ci szykują się już na... ŚDM w Panamie!

Pełne ulice, zatłoczone tramwaje, korowody radosnej, uśmiechniętej młodzieży. Tak rok temu wyglądał Kraków przepełniony niezwykłą atmosferą Światowych Dni Młodzieży. Wypełnione radością były też serca krakowian, którzy gościli ich w swoich domach. Wspólnie spędzali czas lub po prostu - spotykali ich na swojej drodze i częstowali szklanką wody.

To był tydzień wielkich zmian i czas, w którym padło wiele postanowień przemiany swojego życia. Pod wpływem słów papieża Franciszka, motywowani dobrym przykładem pielgrzymi z całego świata, chcieli przenosić góry. Co w nas zostało z tej wielkiej euforii dobra i chęci przemiany? Zapytaliśmy o to wolontariuszy, rodziny, które przyjmowały u siebie pielgrzymów i tych, którzy rok temu gościli pod Wawelem.

Poderwali się z kanapy

Na bezkresnych Polach Miłosierdzia w Brzegach serca setek tysięcy młodych ciałem i duchem poruszyły słowa Ojca Świętego, który przez metaforę kanapy i butów, apelował o zamianę komfortowego i wygodnego sposobu życia. Sugerował ten bardziej ryzykowny i wyczynowy, który pozwala zawalczyć o bycie lepszym. Dziś młodzież wspomina, jak słowa papieża faktycznie wpłynęły na ich życie.

- Nakłoniły mnie do tego, by wyjść do ludzi, otworzyć się na to, co Bóg dla mnie przygotował. Uświadomiłam sobie, że tkwiąc w jednym miejscu, niczego nie osiągnę - zdradza Marzena Paniak, wolontariuszka z Krakowa. Przyznaje, że ŚDM pozwolił jej zrozumieć, że nie może czekać na to, że wszystko zostanie jej podane na tacy.

- Potrzebny jest wysiłek i tak, jak podczas ŚDM go podjęłam, tak i dzisiaj walczę, by się nie poddawać i zwyciężać trudności. Musimy cały czas starać się wstawać z kanapy, choć nie zawsze nam się chce - przyznaje Marzena Paniak.

Wezwanie Ojca Świętego poruszyło również pielgrzyma z Włoch - Carmine Taddeo. Chłopak w środę ponownie przyjechał do Krakowa w ramach akcji „Experience Kraków Again!”. Razem z pięcioma innymi losowo wybranymi pielgrzymami z Włoch i Hiszpanii zaprosił go prezydent miasta.

- Wezwanie papieża było mocne. Wsłuchując się w nie zacząłem odkrywać siebie na nowo, zastanawiać się, po jakich chodzę drogach - fizycznie, mentalnie, jak i duchowo. Zdecydowałem się wtedy kupić ,,nową parę butów”, by nie wegetować, ale uczyć się żyć prawdziwie i iść daleko w przód - dzieli się swoimi przemyśleniami Carmine Taddeo z Rzymu.

Mimo, że od zakończenia Światowych Dni Młodzieży minęło ponad 360 dni, słowa papieża w wielu tkwią do dziś i motywują do tego, by nie osiadać na laurach.

- Papież Franciszek pokazał mi potrzebę ciągłego rozwoju wiary i pracy o lepszy świat. Powinienem działać nie tylko dla siebie, ale dla innych ludzi. Mieć cele, marzenia i dążyć do ich realizacji. - przyznaje Robert Irnazarow, wolontariusz z Baszkirii.

Robią raban - pozytywnie

Marzenę Paniak, która podczas ŚDM była wolontariuszką, czas spędzony z pielgrzymami nauczył radzić sobie z problemami, cieszyć się z małych rzeczy i... więcej się uśmiechać.

- Brakowało mi tego w moim życiu. Teraz przekonuje innych - za słowami Franciszka do ,,hałasowania’’ tak, aby wszyscy usłyszeli, jak dobry jest Bóg i doświadczyli radości, jaką daje spotkanie z Nim oraz zarażali do tego innych - opowiada wolontariuszka z Krakowa.

Niezły raban potrafi zrobić także Carmine. - Kiedy usłyszałem, jak papież do tego nawołuje, poczułem napływ szczęścia i wolność. Krzyczałem, machałem, wiwatowałem i wołałem ,,Kocham Cię Boże!”. W ten sposób wyrażałem siebie - dodaje Włoch, który nie może się doczekać ŚDM w Panamie w 2019 roku..

Ogromnym przeżyciem 31. Światowe Dni Młodzieży były również dla rodzin, które przyjęły pod swój dach. Były dla nich okazją do tego, aby na nowo odkryć znaczenie staropolskiego przysłowia „Gość w dom, Bóg w dom”. Były też sprawdzianem z odwagi, a przecież do tego nawoływał papież Franciszek.

Tej odwagi nie zabrakło rodzinie Golaków, która przyjęła pod swój dach aż 13 nieznanych dziewcząt z Kataru. - Wielu znajomych wyjechało z Krakowa, a niektórzy dziwili się, że się na to zdecydowaliśmy, bo nie wiedzieliśmy, z kim będziemy mieli do czynienia - mówi Agnieszka Golak. - Ale czy w tych pielgrzymach nie przyszedł do nas Jezus ze swoją miłością?

Gość w dom, Bóg w dom

Gdy w drzwiach gospodyni zobaczyła 13 ciemnoskórych dziewcząt, zmęczonych i trochę przestraszonych, ogromnie się wzruszyła. Dziś z perspektywy czasu ocenia, że spędzili ze sobą czas pełen łaski, a ich obecność była darem dla całej rodziny.

- Dziewczyny dodały nam dużo siły. Dzięki nim mogliśmy służyć, oddając swój czas, przygotowując posiłki i sprzątając. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem szalona, aby swój urlop poświęcić innym ludziom?! - mówi pani Agnieszka. Jednak zaraz szybko dodaje, że zdrowie, rodzinę, dom i talenty dostała od Boga, dlatego chciała podzielić się tym wszystkim z pielgrzymami. Czy otrzymała coś w zamian? - Tak. Prawdziwy pokój i radość w sercu, w którym pozostanie moje 13 dziewcząt z Kataru - zaznacza.

Córka państwa Golaków, dodaje, że dziewczyny wniosły do domu mnóstwo radości i szczęścia. Tyle jeszcze nigdy w nim nie było. Pomimo bariery językowej i kulturowej nawiązały niezwykłą przyjaźń. - Dzięki nim mogliśmy poczuć prawdziwą atmosferę ŚDM. Zawsze będę pamiętała wspólne rozmowy, śniadania i lekcje tańca.

W wielu domach mimo wyjazdu pielgrzymi zostali - nie tylko we wspomnieniach, ale i modlitwie. Tak jak czterech księży z Chin, którzy dach nad głowa dostali od Teresy i Stanisława Markowskich. - „Nasi pielgrzymi” obiecali pamięć w modlitwie. My też modlimy się za nich i myślimy, że dzieląc się wspomnieniami, pomnażamy i zachowujemy dobro, które pozostało nam z tamtych dni - podkreśla Teresa Markowska.

Nawet po roku silne więzi, które zawiązały się podczas wizyty pielgrzymów nie zostały nadwątlone także w przypadku wolontariuszki Pauliny Olivier. Ona ma stały kontakt z pielgrzymami z Trynidadu i Tobago, Słowacji oraz z innych części Polski.

- Z tego wyjątkowego czasu zapamiętałam szczególnie ciche modlitwy połączone ze śpiewem kanonów z braćmi ze wspólnoty Taizé - mówi Paulina Olivier. - Było to ważne doświadczenie kontaktu z Bogiem. Przez całą noc rozmawialiśmy także z dominikanami z różnych krajów, którzy byli bardzo zdziwieni liczbą młodych ludzi z Polski, którzy tak angażują się w życie kościoła - dodaje.

Wolontariuszka pamięta także spotkanie z chrześcijanami z Libanu, których ten „żywy kościół” w Polsce niezwykle poruszył i umocnił ich wiarę. - Opowiadali nam, że chrześcijanie na bliskim wschodzie są prześladowani i choć w Libanie nie jest tak źle jak w Syrii, to i tam zdarza się wiele problemów - wspomina Paulina.

Gościnność „na migi”

Wiele wspaniałych wspomnień z czasów Światowych Dni Młodzieży zachowała, wolontariuszka z Bród Natalia Kurowska. Jej rodzina przyjęła do domu sześciu pielgrzymów z Francji.

- Byłam wolontariuszką i miałam w tym czasie sporo obowiązków, dlatego musiałam zostawić wszystkich naszych gości z rodzicami - wspomina Natalia. - Mama była przerażona, bo nie zna ani słowa po angielsku, a tata znakomicie radzi sobie... z mówieniem „yes” i przytakiwaniem. Dlatego w powszechnym użyciu był język migowy - śmieje się dziewczyna.

Mimo tej językowej bariery między pielgrzymami, a domownikami szybko narodziły się więzy przyjaźni, a goście poczuli się w Polsce jak w domu. Pewnego dnia nawet przyprowadzili do nich... 30 swoich znajomych, którzy do trzeciej nad ranem śpiewali francuską „Marsyliankę”. Na szczęście mieszkańcy sąsiednich domów okazali wielką wyrozumiałość. Francuska młodzież, która mieszkała w miejscowej szkole była bardzo wdzięczna swoim gospodarzom. Mieszkańcom Bród ofiarowali ogromną ilość francuskiego wina, czekoladek i wędlin. Wolontariuszki z Normandii nie zapomniały o swoich gościnnych gospodarzach - chcą się zrewanżować zapraszając ich do siebie.

Natalia już dziś myśli o udziale w kolejnych ŚDM w Panamie, bo daje jej to szczęście. -Przygotowałam już nawet specjalną skarpetę, do której wkładam wszystkie zaoszczędzone pieniądze - żartuje.

Wielki trud i nagroda

O wyjeździe do Panamy marzy także Gabriela Flaszczyńska. W Światowe Dni Młodzieży zaangażowała się w 2013 r., w scholi w sanktuarium w Łagiewnikach. - Gdy usłyszałem, że ŚDM odbędą się w Krakowie, wiedziałam, że nie mogę zmarnować tej szansy - przyznaje Gabriela, która zajmowała się rejestrowaniem wolontariuszy z całej Polski. Często zdarzało się, że tuż przed ŚDM prace przeciągały się do późnych godzin nocnych. - Gdy wracaliśmy do domu, śmialiśmy się, że nie trzeba już zamawiać taksówek, bo zaczynają kursować dzienne tramwaje -przywołuje to wspomnienie z uśmiechem. Za tak żmudną pracę Gabrielę spotkała zasłużona nagroda. W czasie powitania Ojca Świętego na Błoniach niosła ewangelię. - Przez trzy sekundy mogłam spojrzeć prosto w twarz papieża Franciszka, zobaczyć jego oczy i uśmiech - mówi podekscytowana.

Z dużym sentymentem wspomina także podziękowania zagranicznych pielgrzymów. - Podeszli pod nasze okna i zaczęli dla nas śpiewać. Stałam w oknie i ocierałam z policzków łzy wzruszenia - wspomina.

Odnaleźli w sobie młodość

Nazwa „Światowe Dni Młodzieży” może sugerować, że to wydarzenie dla osób najwyżej dwudziestokilkuletnich. Prawdziwa młodość tymczasem jest stanem ducha, czego najlepszym dowodem jest 63-letnia Teresa Smolnik, która pomagała w zakwaterowaniu grupy 50. czeskich pielgrzymów na terenie Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Wisła” w Mogile.

Młodzież, która zamieszkała na działkach, wywarła niezwykle pozytywne wrażenie na wszystkich okolicznych mieszkańcach. Podkreślali porządek, jaki po sobie pozostawiali. Z największym sentymentem pani Teresa wspomina pożegnalne spotkanie z papieżem.

- Grupa mogilska, która jechała do Tauron Areny na pożegnanie wypełniła praktycznie cały tramwaj. Już wcześniej miałam okazję spotkać się z papieżem Janem Pawłem II na prywatnej audiencji, ale możliwość ujrzenia Franciszka wywarła na mnie ogromne wrażenie - wspomina Teresa Smolnik.


Został w nas spokój ducha

Mimo że kolorowych, gwarnych tłumów nie ma już na krakowskich ulicach ci, którzy brali udział w Światowych Dniach Młodzieży. Przyznają, że zobaczyli, jak ważna jest otwartość na drugiego człowieka, jak wiele można zyskać poznając inne kultury. Carimen Taddeo, pielgrzym z Włoch do dziś odczuwa pokój w sercu, który zrodził się podczas ŚDM.

W rozmowie z nami dał do zrozumienia, że w spotkaniach z rówieśnikami z innych stron świata ważna jest jedność i modlitwa do tego samego Boga. - Chrześcijanin powinien być otwarty i budować most, który ma nas łączyć - dodaje Carimen.

Według Włocha ŚDM to szansa do odkrycia i pogłębienia wiary, której zasięg powinien przekraczać granice małego miasteczka, w którym przebywa większość młodzieży, i to nie tylko w kontekście fizycznym, ale też duchowym - trzeba nam wyjść do świata.

Wielkiej zmiany doświadczyła również Aleksandra Maciejewska, która dla papieża i pielgrzymów zaśpiewała na Brzegach hymn ŚDM „Błogosławieni miłosierni”. - Światowe Dni Młodzieży były dla mnie początkiem przygody, która nadal trwa. Razem z innymi wokalistami, którzy zaśpiewali hymn założyliśmy zespół, a nasza płyta odniosła spory sukces w świecie chrześcijańskiej muzyki - opowiada Ola Maciejewska, która wcześniej nie była profesjonalną wokalistką.

- Światowe Dni Młodzieży zmieniły moje życie artystyczne, rozwinęłam się - przyznaje Ola. W pamięci utkwiły jej też słowa papieża Franciszka, które stały się zachętą do tego, by próbować nowych rzeczy i więcej od siebie wymagać.

- Jeździmy po całej Polsce, a nawet za granicę z dobrą nowiną śpiewając o tym, że Bóg jest i że kocha ludzi - wyjaśnia Aleksandra. - To jest realizacja zadania, które zostawił nam papież Franciszek. I choć czasem nie ma sił, to staramy się sprostać temu wyzwaniu -zaznacza.

W wakacje z sentymentem przypomniała sobie ten kolorowy Kraków sprzed dwunastu miesięcy. Sceny z rozśpiewaną młodzieżą, z kolorowymi flagami i plecakami, którzy dawali ogromne świadectwo wiary zapadły głęboko w pamięć. - Teraz jesteśmy w tej krakowskiej normalności i brakuje mi tamtych dni. To był dobry czas bycia z ludźmi i z Bogiem. Szkoda, że coś podobnego, na taką skalę już się w Krakowie nie wydarzy.

Dziś i jutro tysiące osób, których życie odmieniły ŚDM w Krakowie spotykają się, by w rocznicę wydarzenia przypomnieć atmosferę tamtych dni. Dziś odbędzie się katecheza w kościele Matki Bożej Ostrobramskiej (ul. Meissnera 20), a wieczorem rocznicowy koncert w Tauron Arenie.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 14

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski