Negujący, ongiś, ale i dzisiaj, świat wartości, na którym wspomniana cywilizacja zachodnia została zbudowana. Rządzący, nie tylko w sferze politycznej, ale i (zwłaszcza) kulturowej, opiniotwórczej. Oczywiście sprawa nie jest tak prosta, chociażby w polskim Sejmie, po stronie nader konserwatywnej, można znaleźć dawne dzieci-kwiaty, odżegnujące się od swej przeszłości, tym niemniej w przywołanej na wstępie teorii z pewnością coś jest.
A wspomniana epoka, przełom lat 60. i 70. nadal fascynuje. Wyrazem tego zauroczenia jest chociażby książka „All you need is love. Sceny z życia kontrkultury” Jerzego Jarniewicza (ur. 1958), poety i literaturoznawcy.
Niezwykle kompetentny opis tamtej epoki, tych wszystkich koncertów, festiwali, wolnej miłości, długich włosów, akcji antywojennych, ale i narkotykowych tragedii czy wyrastającego na tym podglebiu lewackiego terroryzmu. No cóż, u każdego dzisiejszego 60- czy 70-latka, który wylatywał z lekcji z nakazem wizyty u fryzjera, te wspomnienia nie mogą nie wzbudzić drgnień serca. Nawet tu, w Polsce, gdzie to wszystko miało znacznie mniejszy zasięg i nie tyle antykapitalistyczne, ile antysocjalistyczne oblicze.
Jerzy Jarniewicz opisuje najważniejsze wydarzenia (kontr)kulturowe tamtej epoki, z festiwalem Woodstock na czele. Przywołuje fascynacje Beatlesami, Bobem Dylanem, Jimem Morrisonem. Przypomina różnorakie akcje, od politycznych po prowokacje obyczajowe - epatowanie nagością i wyzwolonym seksem. Oraz oczywiście narkotyki, na czele z legendarnym, wywołującym wizje LSD, uważanym przez jakiś czas za zupełnie nieszkodliwy, w przeciwieństwie do na przykład heroiny.
Ta książka, mimo ewidentnych sygnałów świadczących o wspomnianej fascynacji autora, nie jest jednak bezkrytyczną apologią kontrkultury. Widać to chciałby w rozdziale zatytułowanym „Hair. Opera plemienna”, poświęconym najtrwalszej spuściźnie po epoce dzieci-kwiatów, czyli rock operze „Hair”, wystawionej po raz pierwszy w roku 1967, błyskawicznie przeniesionej na Broadway, gdzie święciła sukcesy, a następnie sfilmowanej w roku 1979 przez uciekiniera z Czechosłowacji, Milosza Formana.
Jarniewicz zwraca uwagę na swoisty rewizjonizm, jakiego dopuścił się na tym dziele Forman. Pod jego ręką apologia dzieci-kwiatów stała się dziełem niezwykle realistycznym. „Opowiedziana przez niego historia kolektywu hipisów, tyleż cieszy, co niepokoi. Przyciąga ich swoboda, spontaniczność, bezproblemowość, ale film nie ukrywa, że za wszystko się płaci. (…) Albo inaczej, groźniej, gdy okazuje się, że swoboda jednych oznacza nieszczęście drugich” - pisze Jarniewicz. Bo tak rzeczywiście było. I jest. Zawsze.
Jerzy Jarniewicz, „All you need is love”,
Znak, 329 stron
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?