Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarne chmury nad polską gospodarką [WIDEO]

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Niedługo to praca będzie szukać człowieka, a nie człowiek pracy
Niedługo to praca będzie szukać człowieka, a nie człowiek pracy fot. Adam Wojnar
Praca. Bez dwóch milionów nowych pracowników grozi nam recesja, i to już za pięć lat. Ratunek w emerytach, imigrantach oraz... Polakach wracających z Wlk. Brytanii.

„Dam pracę od zaraz” - ogłoszeń tego typu przybywa w lawinowym tempie w pośredniakach, agencjach zatrudnienia, w witrynach sklepów, hoteli, lokali gastronomicznych, a także na firmowych stronach internetowych. Tylu ofert pracy nie było w Polsce od 2008 roku, a mimo to ponad 1,3 mln Polaków wciąż figuruje w urzędowych rejestrach jako bezrobotni. Ponad 800 tys. z nich nie pracuje dłużej niż rok. Krakowscy rekordziści są oficjalnie bezrobotni od… piętnastu lat.

WIDEO: Rekordowa rotacja na rynku pracy, ale niepewność pracowników nie spada

Źródło: AIP

- Sytuacja jest dziwna, bo coraz więcej firm ma problemy ze znalezieniem kadry. Brak rąk do pracy może poważnie zagrozić polskiej gospodarce. Będą kontrakty, a nie będzie miał ich kto wykonać - ostrzega Andrzej Tutajewski, prezes Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych.

Krzysztof Inglot z agencji Work Service tłumaczy, że w warunkach wzrostu gospodarczego, rosnącego eksportu i konsumpcji pracodawcy chcą zwiększać zatrudnienie.

- Tymczasem z braku chętnych w wielu miejscach w Polsce musimy dowozić pracowników z sąsiednich powiatów, a nawet województw, po 100-150 km - mówi. Tak jest m.in. w Wielkopolsce, a powoli zaczyna być także w Małopolsce, zwłaszcza w Krakowie, gdzie stopa bezrobocia osiągnęła tzw. poziom naturalny (4 proc.), poniżej którego chronicznie brakuje rąk do pracy.

A brakuje ich z kilku powodów. Głównym jest demografia: rekordowe powojenne wyże przechodzą na emerytury i dwa razy mniej liczne od nich niże lat 90. nie są w stanie wypełnić luki. W ciągu najbliższych kilku lat liczba Polaków w wieku produkcyjnym zmniejszy się o ponad milion. Jeśli PiS przywróci wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, ubytek będzie dużo większy.

Tymczasem w zgodnej opinii organizacji pracodawców, bez dwóch-trzech milionów nowych pracowników w ciągu najbliższych pięciu lat polska gospodarka się zakrztusi i w najlepszym razie przestanie doganiać gospodarki zachodnie, a w gorszym - popadnie w recesję. Ów coraz bardziej palący problem można rozwiązać na pięć sposobów. Pierwszy: skłonić do powrotu młodą emigrację (2,5 mln Polaków od początku stulecia wyjechało na Zachód); ta się jednak do tego nie pali, co więcej - kolejni młodzi chcą wyjechać z przyczyn nie tylko ekonomicznych, ale też społecznych i politycznych.

Sposób drugi: wzorem większości państw rozwiniętych szybko zwiększać zatrudnienie osób starszych, w wieku od 55 do 64 lat. W Polsce pracuje 42,5 proc. ludzi w tym wieku i jest to jeden z najgorszych wyników; w Skandynawii ów odsetek jest o połowę wyższy! Pomysł obniżenia wieku emerytalnego idzie jednak dokładnie w odwrotnym kierunku.

Sposób trzeci: doprowadzenie do nowego „baby boomu”, czyli masowych urodzeń dzieci . W zgodnej opinii demografów jest to proces żmudny, kosztowny i może przynieść efekt za ćwierć wieku. Sposób czwarty to aktywizacja osób długotrwale bezrobotnych, czego coraz energiczniej domagają się zdesperowani pracodawcy. Jeśli to się nie uda, firmy będą preferować sposób piąty: masowe zatrudnienie imigrantów, zwłaszcza Ukraińców, których już pracuje nad Wisłą ponad 1,5 mln.

W 2003 roku było w Polsce 3,34 mln bezrobotnych. Dziś jest ich niemal 2 mln mniej. Prognoza? Niedługo zacznie brakować rąk do pracy.

Zgodnie z oczekiwaniami wygłodniałych pracodawców, publiczne pośredniaki wspólnie z prywatnymi agencjami chcą przywrócić na rynek pracy ponad 800 tys. długotrwale bezrobotnych. Program finansowany przez UE ma uratować naszą gospodarkę przed zapaścią spowodowaną brakiem pracowników, a zarazem odmienić życie „wiecznie bezrobotnych” i ich bliskich, czyli w sumie 3 milionów Polaków. Relatywnie najwięcej takich osób mieszka w województwach: mazowieckim, podlaskim i podkarpackim. W Małopolsce stanowią dziś około połowy zarejestrowanych bezrobotnych.

Waldemar Jakubas, wicedyrektor Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie przyznaje, że bardzo trudno przywracać na rynek pracy długotrwale bezrobotnych, bo część z nich nie zamierza i nigdy nie zamierzała podjąć legalnego zatrudnienia. - Niektórzy zarejestrowali się wyłącznie po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne, inni przywykli do życia na bezrobociu, zasiłkach i korzystania z pracy na czarno, co obecnie ułatwił im jeszcze rządowy program 500 plus - opisuje Waldemar Jakubas.

W zeszłym roku pracownicy GUP przeprowadzili nieoficjalne rozeznanie, ilu długotrwale bezrobotnych chce tak naprawdę podjąć i utrzymać pracę. Negatywnie odpowiedziało aż 60 proc. przepytanych. Mimo to urząd się nie poddaje i chce przemienić w pracowników większość z 18,1 tys. swych podopiecznych. Pomagają mu w tym prywatne agencje zatrudnienia. Wynagrodzenie tych agencji po raz pierwszy w historii zależeć będzie od efektów, czyli od tego, ilu bezrobotnych utrzyma pracę i na jak długo.

- Nie chodzi o przerobienie kolejnych unijnych miliardów w celu wzbogacenia firm szkoleniowych organizujących kursy „z kosmosu”, tylko o dokonanie trwałych zmian społecznych i wyrwanie setek tysięcy ludzi z dotychczasowego modelu życia - mówi nam krakowski urzędnik.

Jedna trzecia długotrwale bezrobotnych pozostaje bez pracy pięć i więcej lat. - Wielu z nich musimy najpierw nauczyć normalnie żyć, pomagamy im wyjść z życiowych zakrętów, rozwiązać problemy rodzinne, z komornikiem, z dostawcami mediów, z niespłaconymi pożyczkami i czynszem. Trzeba zmotywować te osoby do porannego wstawania, zaprowadzić do fryzjera, ubrać, dowieźć do pracy. A potem miesiącami wspierać, by nie wróciły do dawnego stylu życia - tłumaczy Grzegorz Tokarski, wiceprezes związanego z Work Service, Krajowego Centrum Pracy, które od początku czerwca aktywizuje 2 tys. małopolskich bezrobotnych.

Zdaniem Tokarskiego, w obliczu zmian demograficznych walka z długotrwałym bezrobociem stała się kluczowym wyzwaniem gospodarczym i społecznym. - Aktywizacja to coś więcej niż przywrócenie do pracy. To trwała zmiana w życiu - powtarza Tokarski.

Agencje wzorują się na działającym od 17 lat z dużymi sukcesami systemie brytyjskim. Proces przywracania na rynek pracy składa się z trzech etapów: diagnozy, która pozwala ustalić powody wykluczenia, wieloetapowej aktywizacji oraz utrzymania zatrudnienia, które sprawi, że zmiana w życiu będzie trwała. Już na etapie diagnozy agencje mają olbrzymią przewagę nad urzędami pracy. - Jeden urzędnik obsługuje około 700 bezrobotnych, więc jest niczym lekarz, który stawia diagnozę widząc pacjenta z odległości 200 metrów. U nas każdy bezrobotny otrzymuje doradcę, który pomaga eliminować bariery - mówi Grzegorz Tokarski.

Przyznaje, że w wielu wypadkach najważniejsza jest właśnie praca socjalna, pomoc w uporaniu się z uzależnieniami czy przemocą domową, a nie organizacja konkretnych kursów zawodowych i szkoleń, na co poszły ogromne unijne pieniądze w minionych latach.

Polska stawia na tej drodze dopiero pierwsze kroki: partnerstwo publiczno-prywatne przy aktywizacji długotrwale bezrobotnych działa dopiero od 2 lat. Przed rozpoczęciem projektu w Krakowie (od 1 czerwca) Krajowe Centrum Pracy wydobywało z bezrobocia mieszkańców w Świętokrzyskiem (m.in. we Włoszczowie) i Łódzkiem. - To na tle Małopolski bardzo trudne tereny, a mimo to udało się nam uzyskać ponad 50-procentową skuteczność. W Małopolsce liczymy na 65 proc., zwłaszcza że cały czas uczymy się na błędach - wyjaśnia prezes Tokarski.

W całej Polsce na tego typu działania przewidziano w 2016 r. 230 mln zł. Dla porównania w Wielkiej Brytanii roczne wydatki na aktywizację sięgają 5 miliardów funtów (ponad 26 mld zł).

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski