Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

42. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Kronika Władysława Masłowskiego doczekała się digitalizacji

Ewa Wacławowicz
Ewa Wacławowicz
Władysław Tyrański, prasoznawca i dziennikarz, a także przyjaciel i jeden z inicjatorów zdigitalizowania "Kroniki Stanu Wojennego" Władysława Masłowskiego.
Władysław Tyrański, prasoznawca i dziennikarz, a także przyjaciel i jeden z inicjatorów zdigitalizowania "Kroniki Stanu Wojennego" Władysława Masłowskiego. archiwum prywatne
13 grudnia 2023 roku obchodzimy 42. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. W przeciągu niemal dwóch lat jego trwania kolportowano tysiące ulotek, wydawano podziemne pisma zwane potocznie bibułą, ale też prowadzono kroniki. Jedną z nich spisał dziennikarz i prasoznawca krakowski Władysław Masłowski. I choć była pisana „do szuflady”, w tym roku doczekała się digitalizacji. O idei, procesie i przeznaczeniu dzieła Masłowskiego, opowiada nam prasoznawca i dziennikarz Władysław Tyrański.

Panie redaktorze, powiedzmy na początek, czym „Kronika Stanu Wojennego” jest.
To jest dzieło, które obejmuje ponad 700 dwustronnie zapisanych kart formatu A5, czyli 1400 stron tzw. maszynopisu znormalizowanego. Do jej spisania użyto tzw. przebitki (cienki papier maszynowy, który podkładało się w maszynie do pisania pod kalkę - przyp red.). Powstała z inicjatywy Władysława Masłowskiego, krakowskiego dziennikarza i prasoznawcy, który był moim kierownikiem Pracowni Analiz Zawartości Prasy w Ośrodku Badań Prasoznawczych pod kierownictwem prof. Walerego Pisarka. 13 grudnia 1981 roku Masłowski rozpoczął rejestrowanie pierwszych przejawów stanu wojennego – nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce. Zaczął spisywać wszystko, co do niego docierało – ulotki, odezwy, prasę podziemną, która wtedy już zaczęła się ukazywać, ale też swoje spostrzeżenia, to, co mówią ludzie na ulicach, dowcipy, co podają media reżimowe, co jako prasoznawca okraszał własnym komentarzem. To miało dać obraz życia Polaków w stanie wojennym.

Czy red. Masłowski prowadził „Kronikę” regularnie, czy czegoś w niej brakuje?
Do 69 dnia (19 lutego 1982) relacja była prowadzona codziennie. Potem zdarzały się dni bez raportu, aż do 20 lipca 1982 roku, ale z tego, co Masłowski mówił można było odnieść wrażenie, że strony te zostaną kiedyś uzupełnione. Niestety nie zostały. 20 lipca zakończył spisywanie Kroniki, na co wpływ miała rosnąca liczba materiałów do przepisania, a on w zasadzie pracował sam, choć korzystał też z pomocy innych osób, jak choćby jego partnerki życiowej, nieżyjącej już Ireny Molasy. To ona w 2002 roku przekazała Adamowi Rolińskiemu z Fundacji Dokumentacji Czynu Niepodległościowego pierwszy egzemplarz Kroniki z trzech zachowanych do dzisiaj.

Dla kogo Pana zdaniem powstała „Kronika Stanu Wojennego”?
Masłowski pisał ją dla potomności, do szuflady. To nie był druk podziemny do rozpowszechniania. Tym różnił się od wspomnianej już „bibuły”. Dla kogo Kronika jest dzisiaj? Dla zainteresowanych, czyli dla tych, którzy jeszcze pamiętają te czasy, wracają do nich. To jest dziś materiał źródłowy dla tamtych wydarzeń, gotowy do użycia w celach edukacyjnych. To jest zarejestrowany obraz tamtego czasu. Dla mnie najbardziej interesującym fragmentem Kroniki, są przekazy tego, co mówiła wtedy ulica, co myśleli zwykli ludzie. To jest oryginalny zapis, którego nigdzie indziej nie znajdziemy.

Co zadecydowało o tym, że kilkadziesiąt lat po powstaniu, „Kronika Stanu Wojennego” z szuflady trafiła do internetu?
Nieskromnie powiem, że była to inicjatywa moja i Adama Rolińskiego, który jest członkiem Zarządu Fundacji Dokumentacji Czynu Niepodległościowego. Zadecydowała przede wszystkim chęć – powiem górnolotnie – przekazania potomności dzieła Władysława Masłowskiego, mojego przyjaciela, który zmarł nagle na zawał serca w 1986 roku, mając 52 lata. Jego Kronika w oryginale dostępna była dotąd jedynie w trzech egzemplarzach. Po początkowych perturbacjach związanych z dofinansowaniem pomysłu digitalizacji, Fundacja CDCN dostała grant z programu „Patriotyzm Jutra”, dzięki czemu mogła powstać strona www, na której udostępniono przepisany tekst całej „Kroniki”, z dołączonymi skanami jej oryginalnych kart, które w oryginale są dość słabo czytelne, dlatego zostały mozolnie przepisane. Planujemy w przyszłości zrobienie dodatkowej zakładki w menu strony na indeksy (osobowy, rzeczowy i geograficzny) oraz na wspomniane wcześniej przekazy tego, co mówiła ulica, czy ocenę mediów reżimowych dokonywaną przez Masłowskiego.

Na stronie internetowej poświęconej „Kronice” (www.kronikastanuwojennego.pl) znajdziemy również petycję w sprawie nazwania jednej z ulic Krakowa imieniem Władysława Masłowskiego.
Pomysł, by krakowską ulicę nazwać jego imieniem, chodził mi po głowie już w latach 90. Nie udało mi się jednak wtedy z tym pomysłem dotrzeć do krakowskich radnych. Może teraz się uda. W najbliższym czasie planujemy utworzyć petycję online, którą będzie można podpisywać z każdego miejsca w Krakowie i do czego serdecznie Państwa już teraz zachęcam.

Śpimy krócej i coraz gorzej

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski