MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"10 minut później: Wiolonczela"

Redakcja
WŁADYSŁAW CYBULSKI: Zapiski kinomana

   Drugi z cyklu filmów, opatrzonych w tytule nazwą instrumentu muzycznego - poprzednio była "Trąbka". Czy dwa to już cykl? Chyba nie, lecz tworzą one cykl, ponieważ składają się z piętnastu nowel filmowych, trwających po dziesięć minut, w reżyserii różnych wybitnych twórców sztuki ekranowej, pod wspólnym hasłem: istota czasu. Czy w ogóle da się to zjawisko uchwycić, skoro natychmiast przemija i staje się przeszłością, a przyszłość jeszcze nie nastąpiła? Ten eksperymentalny pomysł zaproponowali reżyserom o dużych nazwiskach dwaj anglosascy dokumentaliści i doszło do niezwykłej realizacji. Dziwne, ale prawdziwe.
   W zeszłym roku umknęła mi jakoś w kinie wspomniana "Trąbka", mogę więc tylko zreferować, że była ponoć bardziej spójna od "Wiolonczeli", a może i ciekawsza jako zbiór epizodów. Czołową lokatę w konkurencji zająć miał wtedy Jim Jarmusch, prowadząc peleton złożony z takich mistrzów, jak Werner Herzog, Aki Kaurismaki, Spike Lee, Wim Wenders. No, wcale nie jest gorzej w "Wiolonczeli", gdzie swoje interpretacje czasu przedstawiają Bernardo Bertolucci, Mike Figgis, Jirzi Menzel, Istvan Szabo, Claire Denis, Volker Schlöndorff, Michael Radford i Jean-Luc Godard. Bardzo zacna kompania.
   Nie wiadomo, co ich skłoniło do podjęcia takiej nietypowej współpracy. Czy chęć dokończenia jakichś wcześniej porzuconych tematów, czy spróbowanie swych środków artystycznych w skondensowanej formie noweli, czy pokusa zawarcia w minutażowej etiudzie pytań egzystencjalnych? Nie same intencje, ale efekt jest najważniejszy. W efekcie otrzymaliśmy więc osiem opowiadań tak zróżnicowanych treściowo i stylistycznie, że owa mozaika układa się we wzory interesujące. Nastrój jest zmienny, choć dominuje refleksja melancholijna, jak zwykle, gdy zastanawiamy się nad względnością czasu i jego przemijaniem.
   Po każdej z miniaturowych opowieści czujemy się o 10 minut starsi... To nie tylko konkretna miara czasu, ale także skrót czyjegoś życia, uchwyconego we fragmencie najważniejszym, w momencie zwrotnym. Pomiędzy nowelami pojawia się jak przerywnik, jak refren, obraz rozfalowanej i rozmigotanej światłem wody - najprostszego symbolu upływu ostatnich chwil młodości, miłości, strachu i kina (jednominutowe migawki starego "anarchisty" Godarda). Na innym biegunie jest pierwsza przypowieść buddyjska, czysto, prosto, klasycznie rozegrana przez Bertolucciego na motywie wody właśnie, a właściwie wokół jednego, niewykonanego gestu podania jej spragnionemu wędrowcy.
   Mike Figgis dzieli ekran na cztery ćwiartki, w każdej prowadząc symultanicznie jakąś "akcję" dla zilustrowania, że naszej pamięci brakuje ciągłości. Claire Denis daje małą rozprawkę filozoficzną o tożsamości narodowej i lękach przed intruzami-cudzoziemcami (dialog wykładowcy z uczennicą w pociągu - znowu symbolu przemijania). Bohaterem filmu Michaela Radforda jest kosmonauta wracający na Ziemię, gdzie czas biegł zupełnie inaczej niż między gwiazdami. Schlöndorff pokazuje "po niemiecku" rodzajowe scenki z pewnego pikniku piwoszów, posługując się ironią i... wersami św. Augustyna, a Szabo - naładowany namiętnością minimelodramat.
   Najwyrazistszy, bo autentyczny obraz przemian fizycznych w postępie lat ukazał Jirzi Menzel ("Pociągi pod specjalnym nadzorem") na przykładzie nieżyjącego już aktora czeskiego, Rudolfa Hruszinsky'ego. Od dziecka występował on w teatrze i na ekranie, kręcąc w sumie 130 filmów. Portretowany tu pod osiemdziesiątkę, zestawiony został z montażem jego wczesnych (jako dobry wojak Szwejk) i późniejszych ról. Wybitny komik i tragik, którego twarz zmienia swój wyraz nie tylko pod wpływem charakteryzacji filmowej, ale i reguł wieku. Starość odwraca myśl ku wspomnieniom przeszłości, w której przyjmował wiele wcieleń aktorskich - aż odszedł spośród żywych, lecz przecież pozostał dzięki unieśmiertelniającemu darowi kina.
   "Film jest rzeźbieniem czasu" (Tarkowski) - każdy z artystów uczestniczących w nowelowym przedsięwzięciu odcisnął tu swoje cechy twórcze, autorską estetykę i osobisty temperament. Konkluzja: czy nasze życie trwa dłużej niż dziesięć minut?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski